- 34 365-59-91
- biuro@ksnorwidczestochowa.pl
- Jasnogórska 8, 42-200 Częstochowa
Weszło.com - "Grał z dziewczynami, oglądał siatkówkę w dziecięcym wózku. Teraz jest rewelacją PlusLigi."
Jest synem dwójki trenerów. Jego mama zabierała go na treningi siatkówki, a ojciec zaraził miłością do futbolu amerykańskiego. Oboje chcieli przede wszystkim, żeby został liderem i przykładem dla innych. Tak też się stało. Quinn Isaacson do dzisiaj śledzi mecze Chicago Bears, ale błyszczy na boisku siatkarskim. Steam Hemarpol Norwid Częstochowa to największa pozytywna niespodzianka PlusLigi, a sam Amerykanin dał się już poznać jako perełka. Kapitalny rozgrywający i być może przyszły numer jeden w kadrze USA. Zapraszamy na wywiad.
Zapraszamy do lektury wywiadu z amerykańskim siatkarzem.
KACPER MARCINIAK: Przyjęło się, że młodzi Amerykanie zaczynają od gry w koszykówkę, futbol czy baseball. A ty jako dziecko oglądałeś w wózku mecze siatkówki.
QUINN ISAACSON: Tak! Od kiedy pamiętam, moja mama była trenerką oraz zawodniczką siatkówki. Często zabierała mnie na treningi, bo akurat nikt inny nie mógł się mną zająć. Siedziałem więc wtedy w wózku i oglądałem.
Ale jako dziecko uprawiałem różne dyscypliny. Grałem w baseball. Przez całe liceum trenowałem też koszykówkę. Mój tato jest za to trenerem futbolu amerykańskiego – pracował w NFL (Green Bay Packers), a w poprzednim sezonie w rozgrywkach uniwersyteckich (Iowa). Więc siłą rzeczy ta dyscyplina też mnie przyciągnęła. Ostatecznie stwierdziłem jednak, że siatkówka najlepiej mi wychodzi. Obok koszykówki. To były moje dwa najmocniejsze sporty.
Norwid ma za sobą jeden mecz więcej. Siatkarze spod Jasnej Góry wygrali trzy z pięciu pojedynków i zgromadzili na swoim koncie 7 oczek. Mecz z PSG Stalą Nysa będzie doskonałą okazją na rehabilitację za ostatnią porażkę z Aluronem Wartą Zawiercie (0-3).
A jak daleko sięgały siatkarskie korzenie w twojej rodzinie?
Z tego co kojarzę, zaczęło się właśnie od mamy. Grała w pierwszej dywizji rozgrywek uczelnianych, więc na całkiem wysokim poziomie. Ale nikt inny w mojej rodzinie nie zajmował się siatkówką. Dopóki nie pojawiłem się ja.
Twoja mama jest też właścicielką klubu nieopodal Chicago.
Zgadza się. Początkowo była trenerką w szkole średniej, a potem ruszyła z programem klubowym. Inna sprawa, że termin „klub” w Stanach Zjednoczonych odnosi się do trochę innych rzeczy niż w Polsce. Nie chodzi o profesjonalny zespół siatkówki, a taką drużynę, do której możesz się zapisać i w barwach której podróżujesz i grasz mecze. Ale zgadza się – jest właścicielką klubu. Zacząłem w nim grać, kiedy miałem dziesięć lat. A przestałem dopiero po skończeniu liceum.
Na początku swojej przygody z siatkówką występowałeś w mieszanych zespołach. Z chłopakami i dziewczynami. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia.
Jak jesteś dzieckiem w Stanach i chcesz grać w siatkówkę, to trudno jest znaleźć drużynę chłopców w twoim wieku. Więc kiedy miałem dziesięć lat, to faktycznie występowałem w zespole do lat dwunastu, w którym połowę składu stanowiły dziewczyny, a połowę chłopaki. Dopiero dwa lata później dołączyłem do całkowicie męskiej grupy.
Inna sprawa, że składała się ona z czternastolatków, więc miałem być najmłodszy. Ale stwierdziłem, że dobra, niech będzie. Dopiero, kiedy sam skończyłem czternaście lat i poszedłem do liceum, udało mi się trafić na drużynę swoich rówieśników.
CZYTAJ WIĘCEJ
©2019. EXACT SYSTEMS NORWID CZĘSTOCHOWA. WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE.